8 maja. Chociaż także i 9. Nieważne który, ważne co oznacza - Dzień Zwycięstwa. Dzień uznawany za upadek III Rzeszy i dzień końca koszmaru II Wojny Światowej w Europie (ta na świecie potrwa jeszcze kilka miesięcy i uwolni nową, śmjercionośną broń).
Dzień Zwycięstwa co roku kojarzył mi się osobiście z wielką paradą wojskową w Moskwie. Z gromkim „Urraaaa!!” Krzyczanym przez wojska rosyjskie na zawołanie prezydenta. Wielka defilada, która stała się pewnym symbolem polityki międzynarodowej. Należy tutaj przypomnieć, że był czas kiedy to i polscy wojacy maszerowali w tej paradzie. Dziś, a w zasadzie ostatnimi laty jasno pokazuje relacje międzynarodowe. W roku 2020 okaże się, że nie odbędzie się w tradycyjnym dniu. Pokonał ją wirus - COVID-19. Parada nie uległa przed awarią w Czarnobylu przed kilkoma dekadami i nagle dochodzimy do kolejnego punktu historycznego. W maju 2020 nie będzie hasła „Urraaa!”. Nie będzie marszu setek żołnierzy i przejazdu sprzętu wojskowego. Plac będzie pusty.
My jednak pamiętajmy - w maju skończyła się wojna, która nigdy nie miała się wydarzyć. Wojna, która pokazała jak okrutny może być człowiek i jak bardzo potrafimy (jako rasa ludzka) eksterminować siebie nawzajem pod byle pretekstem.
Pamiętajmy też, że nie jest ważne czy ktoś walczył w armii idącej znad Wołgi czy od plaż Normandii albo z Sycylii. Każdy żołnierz walczył o koniec koszmaru. My też dziś musimy walczyć. Musimy walczyć aby nie doszło do tragedii.
I tak na zakończenie. Koniec wojny i chęć położenia kresu wszystkim możliwym oraz wizja odbudowy Europy spowodowało powstanie planu. Planu, który dziś jest znany jako Unia Europejska.
Nigdy więcej wojny!